Przyszła pora na wpis dotyczący
warsztatów fotograficznych i nie bez powodu pojawia się on właśnie
teraz. Przede wszystkim ta moja fotograficzna przygoda dobiegła
końca.
Na warsztaty uczęszczałam od
października, znalazłam je całkiem przypadkiem i nie przyjmowałam
do wiadomości, że taka okazja mogłaby uciec mi sprzed nosa.
Wybrałam grupę podstawową (są jeszcze dwie o poziomy wyżej) i
był to świetny wybór. Jak całe warsztaty zresztą.
Muszę przyznać, że samo wejście do budynku, w którym odbywały się zajęcia już wprawiało mnie w świetny nastrój, niezależnie od tego, jaki wcześniej miałam humor. Miejsce, które zawsze tętni życiem, w którym ciągle się coś dzieje, coś zmienia, a ludzie pałają energia i zaangażowaniem.
Zapisując się na zajęcia miałam dopiero miesiąc nowy aparat i choć wcześniej spędziłam godziny na analizowaniu wszystkich książek łącznie z instrukcją obsługi i nabywaniu wiedzy z internetu na jego temat i całej fotografii, nie równa to się z tym, jakich umiejętności nabyłam na warsztatach. Zupełnie inaczej jest, gdy na własną rękę próbujemy się dokształcać, a w internecie na każdym forum jest napisane coś innego, niż gdy przekazuje nam wiedzę ktoś z profesjonalnej ręki i pozytywnie zakręconym nastawieniem do całej tej dziedziny. Naprawdę na tyle poznałam swój aparat, że z zamkniętymi oczami mogę zmieniać dowolnie ustawienia. A przecież znajomość sprzętu to pół sukcesu!
Poza stroną teoretyczną była również i praktyczna. Chyba nie ma lepszego sposobu na taką naukę niż metoda prób i błędów pod nadzorem. Zaczynając tę przygodę miałam kilka pomysłów, które siedziały mi w głowie, ale brakowało czasu, motywacji i okoliczności nigdy nie były sprzyjające by je zrealizować. Na warsztatach dostałam to wszystko podane na tacy, więc zostało tylko działać! Taka praktyka pozwoliła również na małą integrację z innymi uczestnikami, a byli to ludzie równie ciekawi fotografii z dużo większym lub podobnym do mojego doświadczeniem. Więc jak już spotyka się kogoś, kto jest równie nakręcony, głodny nowych doświadczeń i wiedzy, to wystarczy połączyć siły i można zdziałać cuda!
Jednak wszystko co dobre, szybko się
kończy. Za to jakie to zakończenie! Spełniłam kolejne marzenie i
miałam swoją malutką, ale własną wystawę! :)
WYSTAWIONE:
O tak! Sama chętnie poszłabym na takie warsztaty. Lubie zdjęcia i choć nie wiąże sobie z nimi przyszłości to jednak czegoś nowego warto się nauczyć, zwłaszcza przy osobach, które się na tym znają! przepiękne zdjęcia z wystawki ♥
OdpowiedzUsuńNo marzę, marzę o warsztatach, o poznaniu takich samych pozytywnie nakręconych fotografią ludzi, o jakimś inspirującym mentorze, o tej całej wiedzy podanej w przystępniejszy sposób niż internetowy chaos... Ale to takie trochę jajko niespodzianka, a poza tym nie wiem jaki poziom wybrać �� Ogromnie Ci gratuluję tej wystawy i wytrwałości ❤ zdjęcia piękne, szczególnie to trzecie z wystawionych.
OdpowiedzUsuńTakie warsztaty to musi być super sprawa, zwłaszcza dla kogoś bardzo podekscytowanego tematem, jak ty :D No i są efekty, bo zdjęcia wyszły świetnie!
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś zaszczyt poprowadzić warsztaty fotograficzne :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą, że najważniejsi w tym wszystkim są ludzie. Tacy, którzy podzielą się wiedzą, nie zniechęcą, a doradzą. Nie traktują jak konkurencję, tylko jak wyszkolenie następcy.