Historia w pigułce
Wszystko zaczęło się jakoś w VI
klasie szkoły podstawowej gdy wybrałam się z aparatem do ogródka
i dokładanie sfotografowałam każdy rosnący tam kwiatek.
Choć moja mama potrafi udowodnić, że historia z aparatem zaczęła się u mnie dużo wcześniej- w rodzinnych albumach znajdziemy zdjęcia kawałka czyjejś ręki lub czoła. Są to zdjęcia mojego autorstwa... wdrążałam się w to wszystko bardzo powoli...
Choć moja mama potrafi udowodnić, że historia z aparatem zaczęła się u mnie dużo wcześniej- w rodzinnych albumach znajdziemy zdjęcia kawałka czyjejś ręki lub czoła. Są to zdjęcia mojego autorstwa... wdrążałam się w to wszystko bardzo powoli...
Mniej więcej w 2 klasie gimnazjum
zaczęłam interesować się fotografowaniem ludzi, oczywiście
modelkami były tylko moje przyjaciółki. Z początku zdjęcia nie
były publikowane, jednak gdy mój komputer dopadła awaria i
wszystkie przepadły, postanowiłam gromadzić je gdzieś wirtualnie.
Wspólny blog z przyjaciółką, następny z drugą. Jednak żadnej z
nich nie wciągnęło to tak bardzo jak mnie i po jakimś czasie
rezygnowały.
Przełomowym rokiem był dla mnie 2013.
Wtedy, dokładanie na Dzień Dziecka dostałam od rodziców nowy
aparat, nie była to jeszcze wymarzona lustrzanka, ale to naprawdę
było coś. Dłuższa ogniskowa, więcej trybów... dawał mi
naprawdę ogromne możliwości. Wtedy zaczęły zgłaszać się do
mnie osoby z zewnątrz na sesje fotograficzne. Każdy chętny budził
we mnie ogromną radość i motywował mnie. Zabierałam aparat ze
sobą wszędzie. Większe czy mniejsze rodzinne uroczystość, już
wtedy członkowie rodziny zaczynali kojarzyć mnie jako nierozłączną
z aparatem.
W klasie maturalnej postanowiłam, że
swoje najdłuższe wakacje poświecę na zbieranie funduszy na
aparat. Każdy grosz miał być mój, chciałam by wymarzona
lustrzanka w 100% była tylko moja.
Udało się. Dokładnie 5 września
2016r. wzięłam do ręki swój wymarzony aparat i założyłam
właśnie tego bloga.
Skąd czerpałam wiedzę?
Techniczna strona sprzętu to przede
wszystkim godziny spędzone na czytaniu instrukcji. Później
zaczęłam szukać informacji w internecie. To wszystko dawało mi
sporo, ale pozostawał niedosyt.
Dużo wiedzy, a nawet umiejętności
dostarczyły mi warsztaty fotograficzne. I książka, którą
dostałam od mamy.
Co dalej?
Choćbym miała wykonywać zdjęcia
tylko do rodzinnych albumów, to będę to robić. Fotografia to coś,
co już we mnie siedzi, a nawet zakorzeniło się. Nie wiem czy chcę
wiązać z tym swoją zawodową przyszłość, ale na pewno będę
rozwijała się w tym kierunku.
Co na to najbliżsi?
To, jak ogromne wsparcie od nich
dostaję jest niesamowite.
Sam fakt, że rodzice pozwolili mi wykorzystać rodzinny aparat w zasadzie do zabawy. A widząc moje zainteresowanie fotografią kupili nowy, lepszy. Książka od mamy wywołała we mnie radość, ale i wzruszenie, bo zupełnie się jej nie spodziewałam. Słuchając opowieści o tym, jak trwały jej poszukiwania, zamawianie i czytanie opinie wśród for internetowych pokazały mi, jak bardzo chce mnie w tym wspierać.
Gdyby nie pomoc mojej siostry, prawdopodobnie nie miałabym możliwości uczestniczyć w warsztatach. A gdyby nie chłopak w momentach mojego fotograficznego kryzysu, aparat trafiłby na aukcję. Poza tym, on należy do tych nielicznych osób, które są w stanie wybrać się ze mną na spacer i zatrzymywać co 5 minut na kolejne 3 minuty bym mogła zrobić zdjęcie.
I ta dalsza rodzina, która pilnuje bym nie zapomniała zabrać aparatu na rodzinną uroczystość. Która ciągle dopytuje i nakręca mnie do działania, bym robiła coś dalej w tym kierunku.
I znajomi, którzy goszczą przed moim aparatem, współpracują i otwierają się na moje pomysły czy sugestie. I Ci, którzy ratują mnie, mój komputer i programy do zdjęć w przypadku awarii o różnych porach dnia i nocy.
Sam fakt, że rodzice pozwolili mi wykorzystać rodzinny aparat w zasadzie do zabawy. A widząc moje zainteresowanie fotografią kupili nowy, lepszy. Książka od mamy wywołała we mnie radość, ale i wzruszenie, bo zupełnie się jej nie spodziewałam. Słuchając opowieści o tym, jak trwały jej poszukiwania, zamawianie i czytanie opinie wśród for internetowych pokazały mi, jak bardzo chce mnie w tym wspierać.
Gdyby nie pomoc mojej siostry, prawdopodobnie nie miałabym możliwości uczestniczyć w warsztatach. A gdyby nie chłopak w momentach mojego fotograficznego kryzysu, aparat trafiłby na aukcję. Poza tym, on należy do tych nielicznych osób, które są w stanie wybrać się ze mną na spacer i zatrzymywać co 5 minut na kolejne 3 minuty bym mogła zrobić zdjęcie.
I ta dalsza rodzina, która pilnuje bym nie zapomniała zabrać aparatu na rodzinną uroczystość. Która ciągle dopytuje i nakręca mnie do działania, bym robiła coś dalej w tym kierunku.
I znajomi, którzy goszczą przed moim aparatem, współpracują i otwierają się na moje pomysły czy sugestie. I Ci, którzy ratują mnie, mój komputer i programy do zdjęć w przypadku awarii o różnych porach dnia i nocy.
Małymi krokami do przodu
Ponieważ cały ten post to fotograficzna część mojego życia, nie może zabraknąć wzmianki o tym, jak bardzo dumna jestem z tego, że pracowałam na różnych sprzętach, tańszych i droższych. Mogłam najpierw przekonać się czy rzeczywiście fotografia jest tym, czemu chcę poświęcać swój wolny czas, zanim wydałam kilka tysięcy na konkretny aparat. Nauczyłam się wykorzystywać dane mi możliwości i upewniłam się, że chcę to robić w życiu.
Ponieważ cały ten post to fotograficzna część mojego życia, nie może zabraknąć wzmianki o tym, jak bardzo dumna jestem z tego, że pracowałam na różnych sprzętach, tańszych i droższych. Mogłam najpierw przekonać się czy rzeczywiście fotografia jest tym, czemu chcę poświęcać swój wolny czas, zanim wydałam kilka tysięcy na konkretny aparat. Nauczyłam się wykorzystywać dane mi możliwości i upewniłam się, że chcę to robić w życiu.
Ze sprzętem fotograficznym miałam podobną historię. Zaczynałam na najzwyklejszych cyfrówkach, późnej bezlusterkowiec, aż również uzbierałam na wymarzoną lustrzankę :) Co mogę Ci napisać, rozwijaj się dalej... fotografia jest piękna! :)
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że sprzedałam swoje wcześniejsze aparaty :(
OdpowiedzUsuńZaczynałam baaardzo podobnie!
Pasja fotograficzna to coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńPięknie, gratuluję ci pasji i chęci do fotografowania...
OdpowiedzUsuńKonsekwencji również.
Świetny post.
Może fotografowanie powinno zostać twoim zawodem ?:-)
Niezły sprzęt ;)
OdpowiedzUsuńPięknie napisany post. Życzę Ci żebyś mogła zarabiać w przyszłości na swojej pasji. To cudowne mieć pracę, która jest nie tylko sposobem na zarabianie pięniedzy, ale też radością dla nas samych.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie. Nigdy się nie poddawaj :)
I to jest prawdziwa pasja. Strasznie drażni mnie dzisiejsze podejście, mianowicie wmawianie wszystkim, że ma się fotografie za pasje, ale tylko z tego względu, że robi się zdjęcie swojej twarzy.
OdpowiedzUsuńJa też najpierw robiłam zdjęcia kodakiem - trzeba było dobrze wykorzystać miejsce na rolce z kliszami, później dostałam cyfrówkę, aż w końcu sama uzbierałam na lustrzankę. Co prawda teraz już nie jest najnowszym sprzętem, ale świetnie sobie radzi :)
Czytam tą samą książkę!! Pozdrawiam ciepło :>
OdpowiedzUsuńU mnie wyglądało to podobnie, najpierw korzystałam ze starego Kodaka moich rodziców, jeszcze na kliszę, potem był malutki kompakt, mieszczący się w kieszeni, następnie już trochę większy z trybami itp, a od roku mam fajną lustrzankę. Książki oczywiście od kilku tygodni też są razem ze mną, a najwięcej się nauczyłam dzięki Natalii z jestrudo.pl oraz innych fotoblogów.
OdpowiedzUsuń