Nadszedł wielki dzień w którym mogłam zabrać aparat w plener. Cały czas
próbuję go rozszyfrować, poznaje powoli jego tajniki, analizuję każdą
możliwą funkcję i chociaż czerpię z tego ogromną radość, to nie chciałam
od razu rzucać się na głęboką wodę. Chodzi o to, że mam jeszcze trochę
tremę, aby pracować z kimś, dlatego postanowiłam sprawdzić siebie i
aparat na krajobrazach czy otaczającej przyrodzie.
I takim sposobem odwiedziłam jedno ze swoich ulubionych miejsc- stawy.
Idealnie trafiłam na zachód słońca jak i na ulubioną porę komarów…
Naprawdę myślałam, że zostanę tam pożarta, ręce trzęsły mi się z samej
świadomości operowania nowym aparatem, a jeszcze musiałam odganiać się
od komarów. Widok ten wzbudził trochę śmiechu w wędkarzach. :) Zdjęcia
jednak są!
Zbyt twórczo nie będzie, głównie woda, słońce i otaczająca przyroda ale
mam nadzieję, że chociaż uda się pokazać piękno tego miejsca.
Niebawem na pewno kogoś tam ze sobą zabiorę. :)
Niebawem na pewno kogoś tam ze sobą zabiorę. :)
Super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że spełniłaś marzenie o aparacie :)
Dziękuję! :)
UsuńZachód słońca to przez piękna pora dnia wiec i zdjecia super. Odwagi, aby dojść do perfekcji trzeba ćwiczyć i nie bac sie ryzykowac. Ja sama tez w dalszym ciagu ćwiczę. Ważne by sie nie poddawać. Powodzenia i uściski ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, również życzę powodzenia! :)
UsuńŁadnie kadrujesz :) A zdjęcia mają przepiękne kolory :)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi miło, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń